
Każda z nas, Dziewczyny, potrzebuje czasem “Czasu Siebie”, nieprawdaż? Specjalnie tłumaczę tu dosłownie angielski termin – i w sumie wielki feministyczny fenomen – “Me Time’u”, bo to wg mnie jest właśnie taki “swój czas” a nie żaden tam czas dla siebie.
Jest już wieczór, trelują ptaki, a moje ciało ciągle śpiewa. Ciało, serce, umysł – mój swięty triumwirat, o którym tyle ostatnio mówię, piszę i którym staram się żyć.
Wprost to zatem powiem: “Lasem, w lesie, i leśnie Rubecula dziś mnie wychędorzyła” i wdzięczność czuję dla nich obojga wielką.
Która się zaczerwieniła? Ja trochę, wiem, że rumieńce jeszcze mi nie odparowały.
Teraz siadam więc do kompa, choć doprawdy, wolałabym pobujać się w hamaku, ale wiecie co? Jak Wam Las, w lesie, naprawdę dobrze zrobi, to warto o tym napisać na świeżo i spontanicznie.
Kto nie boi się czytać o leśnych melanżach, sześciu dziewkach, co im się pod lipą na chuście splotły włosy, i kto za tym wszystkim stoi, oraz dlaczego jest naszym Partnerem całkiem równoprawnym a nie narzędziem terapeutycznym, to te śmialczynie i tych śmiałków zapraszam by przeczytać do końca cały ten wcale nie p🪲rn🦋graf’czny tekst.
Co czyni spacer lasoterapeutyczny albo kąpiel leśną wyjstkową i tak skuteczną, że jej efekty nie tylko utrzymują się długo po wyjściu z lasu ale i mają charakter doznania metafizycznego?
Dziś, w sobotnie przedpołudnie, siedząc pod lipami chichrałyśmy się z Dziewczynami szczerze i głęboko przeponowo: Las dobrze nas wychędorzył.
Skąd przyszło to skojarzenie? Jakimi ścierzkami pomykał mój imysł że gdzieś po otwarciu zmysłów wszystko zaczęło kojarzyć mi się z cielesnością, gonadami i seksem?
Zaproszenie Kasi było niewinne w dwójnasób “Idzcie za mną przez ten las z ciekawością dziecka”
Popatrzcie sami, wszystko musiało się tak potoczyć; najpierw dotykał mnie wiatr; łaskotał miękko i czule, włosy zaplatał, koszulkę podnosił cichaczem, potem takie rzeczy Las mi zaczął pokazywać.
A gdzie dziecięca niewinność zapytacie? Gdzie umysł nie zbrukany? Oko czyste niczym łza?
Łza śmiechu w tym konkretnym przypadku: szłam ja przez ten las i płakałam ze śmiechu, czkawki prawie dostałam. Psychologowie wśród Was i przedszkolnki już pewnie wiedzą co mi się przytrafiło; jest taki etap rozwojowy u dzieci zwany genitalnym, gdy wszystko się maluchom kojarzy z seksem, jest na przemian – lub może i jednocześnie – fascynujące i fujaste. Zatem szłam przez ten las bukowy i wilgotny w tym odmiennym stanie świafomości straszliwie się chichrając i zdjęć pstrykając sprosnych co niemiara. Nawet się wam nie przyznam jakie miałam pomysły, zasilane może trochę lekturą książki o seksie w lesie. Tak, jest na naszym rynku i nawet w Empiku dostępna taka sic! pozycja wydawnicza.
Potem, już w kręgu wyszlo na jaw, że ja to w sumie miałam wersję lajtową, innym zdarzyło się cofnąć dalej, bo aż do fazy fekalnej i grzebały radośnie w lisiej kupie. Ja tam wtedy w niczym patykiem nie majdralam, choć nie raz, nie dwa paluszki moje posmyrały mech czule. Przyznaję się bez bicia, oddawałam się leśnym doznaniom śmiało i z dużą przyjemnością.
Co wtedy działo się w mojej głowie, w zasobach umysłu? Niewiele. Błogie nic. Słodkie “dolce far Niente”.
A w mózgu co się zadziało? Och! tam, poza zasiegiem mej potrzeby kontroli, piękne rzeczy się działy i procesowały! Fale się wypłaszczały i zwalniały, Hertze się wgłaskiwaly w ciało nieśpiesznie, alfy się uwydatniały! Nie mogę uwierzyć, że ludzie kupują drogie sprzęty i poddają się skomplikowanym procedurom by to osiągnąć. A tu patrzcie, wystarczy Las odwiedzić z lasoterapeutką Kasią albo Gosią albo Kamilą…
Nie rozkminiliście jeszcze tematu fal: Alfa, Beta, Gamma itd? Nic się nie przejmujcie, już wyjaśniam prościuchno…
Fale alfa (nazywane także falami Bergera, od nazwiska niemieckiego psychiatry i twórcy EEG, który opisał rodzaje fal i ich rytmy).
Zgodnie z aktualnymi wynikami badań to właśnie fale Alfa tworzą najlepsze warunki do przyswajania wiedzy. Dzięki nim mamy ułatwiony dostęp do obu półkul, co pozwala na uruchomienie wyobraźni i myślenia, opartego na skojarzeniach.
Jak wyglądają fale alfa? EEG umożliwia nam obserwowanie ich struktury. Ich amplituda rośnie, gdy zamykamy oczy.
W związku z tym, że fale te są odpowiedzialne za aktywowanie ośrodków emocji, intuicji i twórczości, sprzyjają niekonwencjonalnym pomysłom i kreatywności. To ich pojawienie sie odpowiada za nasze klasyczne “thinking out of the box” i ataki geniuszu i wzloty kreatywne.
🐿 Notka dla tegorocznych maturzystów, w tym dla Wiktorii:
Powtarzanie materiału w tym właśnie charakterystycznym dla fal alfa stanie relaksu ułatwia zapamiętywanie i zwiększa efektywność procesu przyswajania. W czasie egzaminu, zamknij na chwilę oczy, przypomnij sobie falowanie wody na Fiszewie i od razu wiedza wróci!
Jeśli w pracy lub życiu prywatnym szukasz nieoczywistych rozwiązań i starasz się sięgnąć do swojej kreatywności, fale Bergera pojawią się w okolicy skroniowej, po prawej stronie mózgu. Ich częstotliwość to 8-12 Hertz. Co ciekawe, ich poziom rośnie nie tylko podczas kreatywnych zadań, ale też w stanie relaksu. Fale Alfa obudzają marzenia i sprzyjają inspiracji.
Wyostrzone fale Alfa w okolicy potylicznej oznaczają głębokie odprężenie, lecz w płacie czołowym mogą wywoływać niepokój. Naukowcy odkryli, że zbyt niski poziom fal Bergera może powodować problemy ze snem, generować lęk i niepokój.
Gdy fale Alfa są z kolei zbyt wysokie, mamy trudności z koncentracją oraz poczucie braku energii. Mamy, innymi słowy, takiego w sumie miłego nam lenia 😊
Liczne badania donoszą, że rytm alfa w dużym stopniu zależy od wieku oraz płci. Ich emisja zachodzi dopiero u dzieci powyżej trzeciego roku życia. Wraz z wiekiem amplituda fal alfa spada, co może oznaczać obniżoną kreatywność wśród osób starszych oraz spadek umiejętności relaksowania się. Nie wiem jeszcze jak płec mózgu wpływa na te fale, ale się dowiem i Wam dam znać!
Pozostałe fale mózgowe mają inne funkcje i opisuję je w oddzielnym wpisie poświeconemu tylko im, pod tytułem Pasma Świadomości. Link pojawi się tu wkrotce!
Wracając jednak na fali (sic!) wspomnień do sobotniego południa i tego Lasu w Gdyni, to zadziały się tam jeszcze inne ciekawe rzeczy.
Pierwsza z nich to wyzwanie związane z miejskim szumem. Tu nadszedł czas wyjaśnić, że od wielu lat mieszkałam w miejscach raczej cichych i oddalonych od zródeł uciążliwego halasu cywilizacji. Ostatnie dwa lata spedziłam w osadzie składajacej się z trzech domów, kilka kilometrow od najbliższej wioski. Krajobraz dźwieków, który otacza nas tu w Imieni na codzień jest naprawdę unikatowy i godny pozazdroszczenia. Ale nie dlatego to piszę by w Was tą zazdrość Mili wywołać, a raczej byście zrozumieli jakim szokiem jest dla moich zmysłów miasto, nawet tak zielone i fajne jak Trójmiasto.
9.40 w sobotę rano. Przeeeepiękny las wielkich buków w Trojmieście. I… Szuuuuuummmmm potężny samochodów/ samolotów/ całego miasta. On wwiercał mi się w ciało przez czaszkę, szczękę i kark. Nie wiedziałam zupełnie co z tym zrobić. Oddychalam, falowałam ciałem, przemawiałam do siebie spokojnym i kojącym głosem. Nic co sama robiłam nie pomagało. Przez sekundę nawet rozważalam ucieczkę. No ale Kasia.
I nagle, gdy było już nie fajnie, poczułam dotyk wiatru. Wszędzie i na raz. Z różnym i zmieniajacym się natężeniem, charakterem i odzewem z mojego ciała.
Wiatr wesoło czesał mi loki, owijał się wokół szyi, wnikał pod sweter. Smerał mi nogi, łaskotał kedziorkami małżowiny uszne. Tak mnie spryciarz zawinął i rozwinął zarazem, że zapomniałam o tym szumie aut!
Kilka godzi później, już nad różowym i żółtym ciastkiem, w oliwskiej Księgarni Kameralnej Książka i Wino, pogadałyśmy sobie z Rubeculą o tym wszystkim naprawdę szczerze.
“Ja już nie robię takich kapieli, gdzie nie ma prawdziwych dźwięków. Takich bez miejskiej orkiestry” – powiedziała mi nad kawą Kasia. I ja ją rozumiem i pochwalam za tą odwagę, bo to byłaby nie prawda a wręcz przekłamanie świata, w ktorym żyją uczestniczki naszych spacerów. A im i nam wszystkim, najbardziej potrzeba nauczyć się odnajdywać połączenie z Przyrodą, o takim obliczu dzwiękowym, jakie jest naszą codziennością.
Co więcej, kiedy jako przewodniczki “wybieramy na kąpiel idealne dźwiękowo miejsca, to wtedy przyroda jest tylko narzędziem do naszych celów. A przecież człowiek to też przyroda, również z jego dźwiękami 😁”
Przyjemnością jest mi tu cytować słowa Kasi/ Rubeculi bo tak właśnie już jest i w mojej głowie. Również dzięki Kasi.
Ależ mi ta sobota poukłała: w ciele, w duszy, w głowie też! No i dobrze, niech będzie, napiszę już i to: jest, według nas (przewodniczek kilku zaprzyjaźnionych na tyle, by o tym ze sobą rozmawiać) korelacja przyczynowo skutkowa między jakością czasu spędzonego w bliskim kontakcie z Lasem, a jakością odbioru doznań w sypialni z ukochanym partnerem/partnerką. Zatem, tak! Pan Las dał pani Gosi orgazm. I to nie jeden i nie tylko taki intelektualno-estetyczny. Dziękuję, że się śmiejecie! Polecamy się z Lasem i z Rubeculą na przyszlość 🤣
Wpis z linkami do jej, moich i innych podobnych wydarzeń o charakterze lasoterapeutycznym znajdziecie również na stronie PTKL.
I to wszystko o czym tu piszę to jest wiedza i czas nie tylko dla dziewczyn!
Do usłyszenia, zobaczenia i dotknięcia jak naj naj czulszego w Lesie i z Lasem!
Wasza Leśna Gosia