Cisza pełna kojącej mocy

Dziś prowadzę Was w las ciszy pełnej dźwięków. 

Poczujemy czym jest i nie jest cisza. Postaram się pomóc Wam zrozumieć różnicę między brakiem dźwięków, a ciszą, która jest ich pełna. 

Pamiętam z niezwykłą klarownością czas, kiedy pierwszego lata mojej przygody z Shinrin-yoku, jeszcze w czasie trwania kursu FTHub, przygotowywałam się do poprowadzenia mojej pierwszej kąpieli leśnej. Bardzo niepokoiło mnie wtedy wszystko to, co zdawało się wymykać spod mojej kontroli. Co zrobię – pytałam się – jeśli w momencie otwierania zmysłów poproszę moich uczestników o wsłuchanie się w otaczające ich dźwięki, a tych dźwięków zabraknie akurat w lesie? Co to będzie, jeśli będzie cisza? Uwierzcie mi, ja naprawdę bardzo się wtedy tej leśnej ciszy bałam! Teraz wydaje mi się to przezabawne i jestem pełna czułości dla tamtej przerażonej potencjalną ciszą siebie. 

W przyrodzie nie ma ciszy i jednocześnie jest najpiękniejsza i najdoskonalsza cisza. Czy wiecie co dzieje się z naszym ciałem, gdy nagle słyszy NIC? To dla niego tortura i stres. Gdyby ktoś zamknął Was teraz w tak zwanej komorze deprywacyjnej i pozbawił wszystkich dźwięków z zewnątrz, gwarantuję Wam, bylibyście przerażeni! Aby czuć się bezpiecznie nasze ciało i umysł potrzebują odczytywać szereg sygnałów z otoczenia i ważną grupą są właśnie sygnały dźwiękowe. Śpiew ptaków znaczy dla nas – podobnie jak dla gazeli na sawannie – brak drapieżników. Szmer strumyka jest obietnicą źródła świeżej wody, szum drzew lub traw są podwójnie kojące, bo odczytywane jako bezpieczeństwo schronienia i pokarmu. To tylko kilka z dziesiątek dźwięków, które docierają do nas w lesie lub na łące, kiedy zanurzamy się w przyrodzie. To co przybywając z kakofonii miast odruchowo nazywamy błogą ciszą jest tak naprawdę kojąca orkiestrą naturalnych dźwięków, a każdy indywidualny jest maleńkim szeptem ” jesteś w domu, jesteś u siebie”. Nasze uszy zaczynają współpracować z naszymi umysłami na zupełnie nowych zasadach, gdyż brzęczenie przelatujących dzikich pszczół to dźwięk, którego nasze geny uczyły się przez setki tysięcy lat, od dnia, kiedy nasz pierwszy przodek odkrył słodycz ich ukrytego w dziupli miodu.  

Kiedyś zastanawiałam się z grupą w lesie jak to jest, że dźwięk przejeżdżającego w dali pociągu nie przeszkadza nam tak bardzo jak dźwięki samochodów. Wiecie co wymyśliliśmy? Że pociągi są z nami już od ponad stu lat i ich rytmiczny stukot zaczynamy powoli wpisywać w naturalny krajobraz dźwięków. Nie kojarzymy ich też jako źródła zagrożenia ani irytacji. Teraz, gdy mieszkam z dala od szumu i zgiełku niezasypiającego nigdy miasta mój zmysł słuchu bardzo się wyostrzył i uwrażliwił. Ze szczególną uważnością przyglądam się dźwiękom wydawanym przez wodę: deszcz kapie inaczej na różne powierzchnie, wiatr łaskocząc taflę jeziora na granicy lodu i wody śpiewa i gra jak orkiestra symfoniczna, a strumyki i ich szczebiot to materiał na całkiem jeszcze inną opowieść. Jeśli zastanowimy się nad tym jak ważne jest dla naszego przetrwania – i dla nas jako gatunku i jako jednostki – umiejętność zlokalizowania w naszym otoczeniu wody pitnej, to nagle to zauroczenie dźwiękami wody wyda się już mniej romantyczne a bardziej pragmatyczne. Zatem przyjemność, którą czerpię słuchając kropel deszczu i szemrania strumyka to tak naprawdę błogość płynąca z poczucia bezpieczeństwa.  

Katarzyna Rosińska z Rubecula może długo i bardzo ciekawie opowiadać Wam o śpiewie ptaków i procesach, które zachodzą w naszych mózgach, kiedy ich słuchamy, i bardzo Wam polecam jej “ptasie budziki”, czyli ornitologiczne spacery terapeutyczne. Ja dziś powiem tylko tyle: co poczujecie, kiedy ptaki nagle umilkną? Lęk i niepokój, bo ich rozśpiewana obecność od miliona lat oznaczała to samo: brak drapieżnika. Podobnie jest zresztą ze świerszczami, dlatego tak lubimy ich niby monotonne “piłowanie” 😉 A żaby? Nie inaczej! 

Słuch – zmysł, którego nie potrafimy wyłączyć, choć nieraz bardzo byśmy chcieli, w lesie stanie się pomostem do spokoju, bezpieczeństwa i najgłębszego odprężenia jakie możecie sobie tylko wyobrazić. Pozwólmy mu pracować na naszą korzyść i poćwiczmy go czasem wyprowadzając z miasta na spacer do lasu. 

Zapraszam!